Dziś będzie kontrowersyjnie… ale ale uprzedzam – nie jest to post sponsorowany ;)

Smycz automatyczna – krytykowana niemal jednomyślnie przez wszystkich: szkoleniowców, behawiorystów, weterynarzy, sąsiadów…

Jedno z najczęściej negowanych psich akcesoriów jakie znam. A jednak widoczna zarówno „na ulicach” jak i sklepach. Przyjrzyjmy się jej bliżej… Co sprawia, że opiekun zwierzęcia po nią sięga?

Niewątpliwą jej zaletą jest to, że daje ona dużą swobodę poruszania się psa na spacerze (tak samo jak lonża treningowa), jednak nie plącze się pod nogami czy łapami, nie brudzi się w błocie czy innych atrakcjach leżących na trawnikach, pozwala zachować umiarkowanie czyste dłonie opiekuna.

Jednak jak to w życiu bywa zalety mogą dość łatwo przeobrazić się w wady… bo kto z nas nie widział psa czującego swobodę na rozwijanej smyczy? Wbiegającego na ulicę czy pod koła roweru? Torpedującego znienacka innego psa lub człowieka np. zza rogu? I tu pojawia się olbrzymi minus smyczy automatycznej – daje ona psu złudne poczucie swobody, jej namiastkę, za to opiekunowi przekonanie, że ma swojego podopiecznego pod kontrolą usankcjonowaną „magicznym przyciskiem blokady”.

Właśnie to uczucie kontroli fizycznej psa przez człowieka leży według mnie u podstaw wszystkich negatywnych opinii o smyczach automatycznych.

Mam wrażenie, że właścicielom psów poczucie kontroli nad zwierzęciem zdejmuje z karku poczucie obowiązku pilnowania psa – przecież jest na smyczy. W dużej mierze przestają interesować się tym co robi pies i zazwyczaj reagują w ostatniej chwili – tuż przed lub w trakcie niepożądanego zachowania pupila.

Dodatkowo nagle stosowane blokady, czy suwakowe „zbieranie psa” (zalecane na ulotkach) mogą powodować u psów dyskomfort, rozdrażnienie, nerwowość wynikającą z nieprzewidywalności bodźca (nagłego szarpnięcia). Wówczas faktycznie – smycz jest taśmą łączącą dwa balasty… Jeśli tak ma wyglądać użytkowanie smyczy automatycznej to owszem – pies uczy się ciągnięcia, szarpania, niezwracania uwagi na właściciela, a przede wszystkim jest zagrożeniem zarówno dla społeczeństwa jak i dla siebie samego (np. wbiegając pod koła jadących aut) i wszelkie złe opinie są uzasadnione.

Najczęstsze argumenty przeciwko stosowaniu smyczy automatycznej to:

  • uczy ciągnięcia na smyczy,
  • obniża posłuszeństwo psa,
  • brak kontroli nad psem,
  • nie buduje więzi z opiekunem.

Zdaje się, że tu akurat słabym ogniwem jest człowiek… bo to on wpływa na to jak dane narzędzie jest wykorzystane. Będąc świadomym zarówno korzyści jak i zagrożeń można świadomie posługiwać się nim z radością dla obu stron. Osobiście doceniam wygodę, która daje mi „automat”, a w domu posiadam takowe dwa.

W jakich sytuacjach zdarza mi się ich używać?

  • Okresie cieczek moich suczek – 4 tygodnie na smyczy nie są fajne dla żadnej z nas.
  • Pobyt w obcym miejscu/mieście.
  • Spacer z dziećmi, gdy nie zawsze mogę tak dokładnie kontrolować/nadzorować otoczenia i zachowania mojej licznej gromady.
  • Wariant spaceru z wózkiem dziecięcym – nie tak łatwo jest już zejść na trawnik lub ze ścieżki leśnej.
  • Kiepskie warunki pogodowe – moja ograniczona koncentracja, brudne ręce od smyczy/linki kontra poprawienie czapeczki dziecku i tym podobne  sytuacje…

Ale zacznijmy od początku, czyli wyboru akcesoriów. Na co zwrócić uwagę?

Przede wszystkim istotny jest dobór odpowiedniej smyczy – powinna być dobrana do wagi psa. Jestem zdania, że warto do realnej wagi swojego psa, dodać jeszcze ładne parę kilo by mieć pewność, że zarówno taśma jak i mechanizm ją zwijający będzie na tyle silny, by wytrzymać ewentualną dynamikę naszego pupila, nie dając jednocześnie, aż tak znaczącego nacisku na jego ciało. Moje 20 kg psy mają smycze do 50kg, jednak były one kupowane także pod psy, które mam podczas pobytu w psim hotelu.

Zazwyczaj wiąże się to dodatkowo z konkretnymi gabarytami „pudła” – waga i wielkość. Dostępne są modele nawet dla psów powyżej 70 kg.

Przy masywnych i silnych psach warto zastanowić się czy nie jest za ciężka DLA NAS owa smycz i czy dobrze leży w dłoni. Czy tworzywo z którego jest wykonana rączka się nie ślizga i dobrze jest wyprofilowane. Krótko ujmując – nad ergonomią rączki.

Wątpliwość jaka się pojawia zaraz przy zakupie to czy wybrać taśmę czy linkę? Osobiście z bardzo prostego powodu wolę taśmę – łatwiej mi się ją czyści (tak czasem jest ubłocona) i szybciej schnie po spacerze w deszczu. Jednak linkę zazwyczaj trudniej będzie np. rozerwać, naderwać, uszkodzić o pnie drzewa czy jeżyny.

Maksymalną długość owej smyczy też można dopasować do naszych preferencji – waha się ona od 3 do 10 m długości linki.

Następnym ważnym krokiem jest wybór tego do czego owa smycz jest dopięta, a więc to w co „ubieramy psa” – szelki czy obroża?

Powinnam spuścić zasłonę milczenia, a może wręcz przeciwnie – krzyczeć o tym wniebogłosy, na częsty widok – połączenia typu automatyczna smycz i kolczatka czy obroża zaciskowa są fatalne (już pomijając moją negatywną opinie na temat kolczatek i dławików)…

Zacznijmy od tego, że podstawowym zarzutem do smyczy automatycznej jest właśnie to, że jest AUTOMATYCZNA czyli zwija się sama, a przez to utrzymuje stałe naprężenie wydawanej linki/taśmy. Jest to odczuwalne jako dyskretny stały ucisk/opór na szyi zwierzęcia, ewentualne nagłe blokady też mocno działają na szyję, kręgosłup, korpus.

Uważam, że ten rodzaj smyczy powinno się używać jedynie w połączeniu z szelkami, a nie obrożą (nawet klasyczną) – wówczas siły działają na tułów psa i nie są odczuwalne aż tak silnie oraz nie stanowią zagrożenia dla zdrowia zwierzęcia.

Pokrótce przedstawię zasady „oswajania” oraz poprawnego użytkowania smyczy automatycznej:

  • Oswajanie ze smyczą – czyli wszelakie niezbyt dynamiczne zabawy z psem podpiętym na smycz np. z w pogoń smaczków, delikatny wyrzut zabawki, sztuczki, trzymanie pozycji przy nodze itd… (są psy które początkowo obawiają się odgłosu zwijania taśmy).
  • Nauka przywołania i dystansu – gdy pies oddala się już prawie na maksymalną długość smyczy, wołam go do siebie i nagradzam.
  • Nauka zapowiedzi blokady/zapowiedz zatrzymania – Każda smycz ma przycisk blokujący rozwijanie się jej. Opiekunowie korzystają z niego zazwyczaj nagle, bez zapowiedzi co w efekcie blokuje psa nagłym szarpnięciem. Wprowadzam komendę stój/czekaj (wykorzystywaną też na spacerach bez smyczy).
  • NIGDY NIE ŚCIĄGAM psa na tzw „suwak” (często polecany w instrukcji dołączonej do smyczy) posługuję się właśnie hasłami stój/ wróć/ wolniej/ przodem zapowiadającymi kolejne czynności.

Usystematyzowanie spacerowej współpracy i jej przewidywalność owocuje zrozumieniem sytuacji przez psa. Ma to bezpośrednie przełożenie na emocje jakie pupil odczuwa, co objawia się poprzez jego zachowanie. Wówczas smycz automatyczna pomoże zachować przyjemność spacerów w przeróżnych sytuacjach życia codziennego i nie ma to większego znaczenia czy jako środek doraźny, czy stały element wspólnych wyjść.